czwartek, 17 czerwca 2010

Rocky



"Rocky" to pierwszy ważny film w karierze Sylvestra Stallone. Historia przeciętnego boksera który dostaje od losu wielką szansę stała się niespodziewanym hitem 1976 roku zdobywając trzy jak najbardziej zasłużone Oscary w trzech jakże ważnych kategoriach. Stallone w roli głównej spisał się naprawdę znakomicie. Nie ma się co dziwić, w końcu sam napisał scenariusz i zagrał postać stworzoną przez siebie. Pozostali aktorzy również wypadli rewelacyjnie. Carl Weathers jako Apollo, Talia Shire jako Adrian czy Burgess Meredith jako Mickey to kreacje których nie da się zapomnieć. Wspaniale prezentuje się muzyka bez której film w dużej części straciłby swój urok. Genialne melodie Billa Conti'ego szybko wpadają w ucho i zapadają w pamięć. Takie utwory jak "Gonna Fly Now" czy "The Final Bell" podnoszą na duchu i sprawiają, że aż chce się złapać hantle i zacząć trenować jak Rocky. Następną ważną rzeczą w filmie, o ile nie najważniejszą, jest klimat. Ten po prostu powala! Jeszcze nigdy nie widziałem tytułu w którym atmosfera lat siedemdziesiątych byłaby tak wyraźnie widoczna na ekranie. No dobra widziałem, "Taksówkarza", ale nic poza nim!
Na koniec powiem tylko, że "Rocky'ego" polecam każdemu. Nawet jeśli nie lubisz tego typu filmów, to przełam się i go obejrzyj, a na pewno dostrzeżesz w nim coś ciekawego, co może Ci się spodobać. "Rocky" to piękna, wzruszająca, poruszająca i ponadczasowa historia, którą każdy kinoman powinien znać i doceniać. Naprawdę polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz