czwartek, 17 czerwca 2010

Pół żartem, pół serio



Jest takie powiedzenie dobrze oddające czas totalnej posuchy z robotą: "smutny los kataryniarza w poście". Saksofonista Joe (Tony Curtis) i kontrabasista Jerry (Jack Lemmon) coś o tym wiedzą, nie wiedzie im się, narobili długów... Nieustannie szukają zajęcia, ostatnio nawet im się poszczęściło, ale nie na długo, bo na zakamuflowaną knajpę, w której grali, zrobiła nalot policja i musieli salwować się ucieczką. Mamy w końcu koniec lat 20. w Stanach Zjednoczonych i o dobrą pracę dla muzyka jest równie łatwo jak o kieliszek wódki (prohibicja!), a ponad to bohaterowie narażają się gangsterom. Jednak, na przekór tym nieszczęściom, los chowa dla nich w zanadrzu duży bonus. Oto trafia się znakomita okazja, by zwiać i dłużnikom, i gangsterom z pola widzenia, i by z zimnego Chicago pognać w kierunku słońca Florydy z orkiestrą, w której właśnie zwolniło się miejsce dla dwóch instrumentów. Jest tylko pewien problem. To orkiestra żeńska. Nie należy też zapominać o pełnej uroku Marylin Monroe, w roli pełnej wdzięku, śpiewającej i grającej na ukulele dziewczyny, której nazwisko mówi widzowi niemal wszystko: Sugar Kowalczyk z Sandusky w Ohio. W wykonaniu Monroe intelektualna prostota dziewczęcia nie razi, zmysłowa kobiecość nie jest wulgarna dzięki spontaniczności, naturalności gestów. Cały film zanurzony jest w przyjemnej, delikatnej frywolności, która jest miła dla oka i dla ucha. "Pół żartem, pół serio" niczym zapomniany konwenans, wciąż czarowny w swoim staroświeckim uroku, śmieszy, wzrusza, ciekawi. Komedia Wildera, z precyzją i urokiem złamać może wciąż nie jedno, zakochane w kinie, serce.

Rocky



"Rocky" to pierwszy ważny film w karierze Sylvestra Stallone. Historia przeciętnego boksera który dostaje od losu wielką szansę stała się niespodziewanym hitem 1976 roku zdobywając trzy jak najbardziej zasłużone Oscary w trzech jakże ważnych kategoriach. Stallone w roli głównej spisał się naprawdę znakomicie. Nie ma się co dziwić, w końcu sam napisał scenariusz i zagrał postać stworzoną przez siebie. Pozostali aktorzy również wypadli rewelacyjnie. Carl Weathers jako Apollo, Talia Shire jako Adrian czy Burgess Meredith jako Mickey to kreacje których nie da się zapomnieć. Wspaniale prezentuje się muzyka bez której film w dużej części straciłby swój urok. Genialne melodie Billa Conti'ego szybko wpadają w ucho i zapadają w pamięć. Takie utwory jak "Gonna Fly Now" czy "The Final Bell" podnoszą na duchu i sprawiają, że aż chce się złapać hantle i zacząć trenować jak Rocky. Następną ważną rzeczą w filmie, o ile nie najważniejszą, jest klimat. Ten po prostu powala! Jeszcze nigdy nie widziałem tytułu w którym atmosfera lat siedemdziesiątych byłaby tak wyraźnie widoczna na ekranie. No dobra widziałem, "Taksówkarza", ale nic poza nim!
Na koniec powiem tylko, że "Rocky'ego" polecam każdemu. Nawet jeśli nie lubisz tego typu filmów, to przełam się i go obejrzyj, a na pewno dostrzeżesz w nim coś ciekawego, co może Ci się spodobać. "Rocky" to piękna, wzruszająca, poruszająca i ponadczasowa historia, którą każdy kinoman powinien znać i doceniać. Naprawdę polecam!

Pulp Fiction




To film, który trzeba obejrzeć. Nawet kilka razy. To film o sile oddziaływania większej niż bomba atomowa. Gdy obejrzałem go po raz pierwszy w kinie, dobrych kilka lat temu, poczułem potrzebę zjedzenia czegoś niezdrowego (hamburger) i zapalenia papierosa. Do tego dochodzi ścieżka dźwiękowa. Niewątpliwie eksperyment polegający na sprawdzeniu oceny atrakcyjności utworów zebranych na płycie towarzyszącej filmowi, przed i po obejrzeniu "Pulp Fiction" przyniósłby ciekawe efekty. Trzeba czasu i, niewykluczone, kilku seansów, by dotrzeć do sedna sprawy, czyli szwindlu, w jaki wplątuje widzów Tarantino. Choć lojalnie ostrzega o nim już na samym początku (stosowne napisy, tłumaczące łopatologicznie znaczenie tytułu), mało kto pamięta o nich po kilkugodzinnej karuzeli jaką potem funduje twórca. Metoda jest porażająco prosta, a zaanonsowana w pierwszym głośnym filmie Tarantino, "Wściekłe psy". Bohater grany przez Tima Rotha, policjant mający przeniknąć do gangu planującego napad, cierpliwie ćwiczy opowiadanie historii, która miałaby go uwiarygodnić w oczach kompanów. Wyimaginowana sytuacja dająca się streścić w kilku zdaniach, rozciągnięta jest do granic przyzwoitości z absurdalną wręcz dbałością o drobiazgi i parapsychologiczną analizą zachowań. Według tego schematu zbudowana jest cała akcja "Pulp Fiction". Dodatkowo, by produkt końcowy sprzedał się lepiej, a proces trzeźwienia po blisko trzy godzinnej filmowej przejażdżce, ciągnął się jeszcze długo po opuszczeniu sali kinowej, reżyser zdecydował się na zburzenie chronologii wydarzeń. Trzy prościutkie historie, polane gęstym sosem pseudofilozoficznych pogawędek o rzeczywistości, zaserwowane z kolorowymi dodatkami... Pytanie brzmi: czemu ludzie oszaleli na punkcie "Pulp Fiction", czemu historia kina jest dzielona na epokę przed- i po- "Pulp Fiction"? Jest to łatwe do wytłumaczenia na tym samym gruncie co fenomen fast-foodow, pochłanianych bez głębszej refleksji nad składem chemicznym i procesem produkcji.Powyższa konstatacja nie prowadzi jednak do ustawienia filmu na półce opisanej kategorią "gniot", ni też przypięcia Tarantino metki "twórcy przeciętnego". Uczynił on w sztuce filmowej, rzecz porównywalną do zdarzenia opisanego jako "jajko Kolumba" - niby każdy mógł to zrobić ale żaden nie ośmielił się wcześniej. Przy pewnej dozie umowności "Pulp Fiction" należy traktować w sposób identyczny co "Ulissesa" Joyce'a - nie oceniać w kategorii umownych wartości artystycznych czy intelektualnych, ale chłonąć jako całość.

Zakochany Bez Pamięci



Scenarzysta Charlie Kaufman ("Adaptacja", "Być jak John Malkovich") przyzwyczaił nas do tego, że jego filmy to nie lekkie, łatwe i przyjemne propozycje dla każdego. Choć wiele w nich humoru, strukturę opowieści Kaufmana można raczej określić jako szaloną zabawą z danym gatunkiem i z wyobraźnią widza. Nie inaczej jest i z "Zakochanym bez pamięci". Wbrew zapewnieniom dystrybutora nie jest to typowa komedia romantyczna, tudzież, co sugeruje niezbyt trafiony polski tytuł, ckliwy melodramat. Jeśli nie jesteście ciekawi eksperymentów, będzie wam ciężko czerpać z filmu prawdziwą przyjemność. W "Zakochanym Bez Pamięci" roi się od gwiazd. Joela zagrał Jim Carrey, zaś Clementine, Kate Winslet. Mogę powiedzieć z ręką na sercu, że wywiązali się ze swoich ról bardzo dobrze. Carrey zagrał w tym filmie jedną ze swoich najpoważniejszych ról. Podczas oglądania jego miny nie będzie nam się chciało śmiać, ani nie będziemy oczekiwać wygłupów, z których pamiętamy go w "Głupim i Głupszym" czy też "Ace Ventura". To świadczy tylko o tym, że Jim Carrey jest nie tylko dobrym komikiem ale i niesamowitym aktorem, który potrafi całym sobą i z wielkim zaangażowaniem wcielić się w każdą zaakceptowaną przez siebie postać. Również Kate Winslet poczyniła ogromne postępy. Zazwyczaj grała albo w dramatach albo ckliwych romansidłach, które ukazywały ją z bardzo wrażliwej strony. Teraz stworzyła kreację zupełnie odmienną od wcześniejszych. Zadziorna, z pazurem, rozkapryszona, dbająca o swoje dobro, ale nie zmieniająca własnego zdania.

Przeminęło z wiatrem



Jeden z najsłynniejszych filmów w historii kina. Tytuł znany każdemu - nie tylko miłośnikowi czy znawcy kina. Nagrodzony 10 Oscarami, szczycący się wysoką pozycją wśród wszelkich rankingów (w tym AFI). Historia pięknej Scarlett O'Hary porywa i wzrusza niezmiernie od 70 lat. Jednak mimo nieustających zachwytów i stworzonego przez fanów dogmatu ponadczasowości dzieła, forma filmu przestała być współczesna. Środki wyrazu, jakimi operowali autorzy "Przeminęło...", tworzą film typowo konsumpcyjny. Twórcy nie zostawiają choćby odrobiny miejsca na dowolność, swobodę interpretacji - momentami kompletnie ignorują świadomość i inteligencję widza. Teatralność, sztuczność niektórych dramatycznych scen u współczesnego odbiorcy mogą budzić śmiech, zaś spłaszczenie psychologiczne części bohaterów niewątpliwie razi. Przewaga szerokich i średnich kadrów jest ogromnym plusem warstwy wizualnej, ale jednocześnie staję się jedną z przyczyn, które uniemożliwiają stworzenie głębszych, bardziej realnych portretów psychologicznych (nieliczne zbliżenia, detale nie budują dramatyzmu ani nie oddają emocji). Jednak mistrzowskie interpretacje postaci przez aktorów (Clark Gable, Vivien Leigh, Olivia de Havilland, Hattie McDaniel) maskują niedoskonałości formy i tworzą pełnowymiarowych bohaterów z krwi i kości. Krytyka braku współczesnych środków wyrazu filmu, który został stworzony w 1939 roku może się wydawać co najmniej przesadzona, lecz zaledwie dwa lata później powstał "Obywatel Kane", gdzie Orson Welles przemawia do nas jakże innym, jakże bardziej dzisiejszym językiem dzieła filmowego.

Wichry Namiętności




To wspaniały film łączący sagę rodzinną z porywającą opowieścią o skomplikowanych losach jednostki wybijającej się ponad otoczenie. Z jednej strony opowiada więc o rodzinie, patriarchalnym ojcu i jego trzech synach, z których każdy reprezentuje odmienną postawę wobec życia. Z drugiej strony przedstawia burzliwe dzieje młodego człowieka niepogodzonego ze światem i samym sobą, szukającego własnej drogi przez życie i doświadczającego zarówno klęsk jak i chwil tryumfu. Fabułę filmu rozegrano na szerokim tle opisującym przemiany społeczne i cywilizacyjne, rewolucję przemysłową i szok, którym była dla świata I wojna światowa.
Nie da się nie zwrócić uwagi na świetną obsadę, która tworzyły takie gwiazdy amerykańskiego kina jak: Brad Pitt, Anthony Hopkins, Aidan Quinn, Julia Ormond, Henry Thomas. Z pewnością na długo w pamięci zostanie kreacja Antoniego Hopkinsa grającego starzejącego się pułkownika Ludlowa oraz Brada Pita. Obaj po raz pierwszy spotkali się wspólnie na planie filmu (później w filmie "Meet Joe Black"). Doświadczony i wielce szanowany aktor komponował się świetnie z nowym hollywoodzkim odkryciem Bradem Pitem. Jego niebanalna postać z pewnością przyczyniła się do sukcesu jaki odniósł ten film. Nie należy tu także pominąć ról kobiecych. Wspaniałą w roli Susannah okazałą się młoda aktorka Julia Ormond.
Film warto obejrzeć nie tylko dla świetnej fabuły i bardo dobrej obsady, ale także ze względu na piękne krajobrazy i zdjęcia plenerów. "Wielkim wyzwaniem dla twórców okazało się: znalezienie miejsc, które złożyłyby się na obraz tamtej epoki." - mówi producent Patrick Crowley. "Pozostało tak niewiele nieskażonej przestrzeni. Bardzo trudno jest znaleźć krajobraz, który nie uległ uprzemysłowieniu. Niektóre sceny powstały w okolicach Vancouver, większość jednak nakręcono w rezerwacie Stoney Indian Reserve w pobliżu Calgary w stanie Alberta. Spędziliśmy niezwykłe dwa dni oglądając okolicę z lotu ptaka: Montanę, Glacier National Park i Calgary." - mówi Edward Zwick. - "Ostatecznie osiedliśmy w niezwykłym miejscu, rezerwacie Indian ograniczonym rzeką i wspaniałymi szczytami gór, którego przestrzenie rozciągały się aż po horyzont."

Casablanca




Film powstał w 1942 r., czyli krótko po przystąpieniu USA do II WŚ. To normalne, że potrzeba było wówczas filmów propagandowych, w których dobrzy Amerykanie i Alianci biją złych Japończyków i Niemców. W filmie, choć akcja jest ściśle powiązana z konfliktem, nie ma wojny. Trochę twórcy próbowali przemycić propagandę (Niemcy są źli), ale raczej tego nie widać. Końcowy sukces to nie zwycięstwo nad nazizmem, a nad pewnym oficerem, który ― akurat tak się złożyło ― jest Niemcem. Może dlatego brak tu typowej dla propagandy banalności? Ale to chyba dobrze; to sprawia, że film można oglądać także po 60 latach, bez utraty jakości i z równym (tak myślę) zainteresowaniem. Akcja filmy dzieje się w marokańskim mieście Casablanca, gdzie liczni uchodźcy z całej ogarniętej wojną Europy oczekują na okazję odlotu do Ameryki. Wszyscy uchodźcy dziwnym trafem spotykają się w luksusowej restauracji (może to kawiarnia) „U Ricka” (choć ― zdaje się ― była jeszcze jedna restauracja w tym mieście). Wśród uchodźców jest była miłość właściciela kawiarni, odzywają się dawne uczucia itd. itp. Akcja filmu nie wychodzi właściwie poza sam lokal, widać że jest to niskobudżetowy film z USA, przynajmniej jeśli chodzi o dekoracje. Wreszcie ukochana ucieka do Stanów i wszystko kończy się dobrze. To tyle akcji. Główne role grają Humphrey Bogart i Ingrid Bergman.

Zielona Mila



Kolejny film z tych co trzeba obejrzeć. następny wspaniały film na podstawie powieści Stephena Kinga, ach człowiek ma głowę. 'Zielona mila' jest chyba najlepsza z tych co widziałam, właśnie na podstawie Kinga. Film bardzo poruszający, świetna rola Toma Hanksa">Toma Hanksa. Kurczę na takie super filmy to nawet brak słów. Zdecydowanie także mistrzowska rola Michaela Clarke Duncana. Jego postać była wzruszająca. Film ukazuje wiele prawd, oczywiście przede wszystkim wyższość białych nad czarnymi. Ale także to, że każdy człowiek nie jest zły do szpiku kości, każdy ma tam głęboko schowane także te lepsze cechy. W filmie świetnie to ukazano, kiedy, wszyscy więźniowie jednak przed swoją śmiercią chcieliby cofnąć czas. Pytanie samo się nasuwa: Co sprawia, że ludzie mogą być aż tak okrutni? Ja osobiście uważam, że to są choroby psychiczne, w mniejszym lub większym stadium, ale są. Z resztą filmie prawie wszyscy więźniowie, że tak powiem, byli specyficzni.

(filmweb.pl)

Ojciec Chrzestny





Fabuła filmu oparta jest na książce amerykańskiego pisarza włoskiego pochodzenia Maria Puzo o tym samym tytule. Reżyserem filmu był Francis Ford Coppola, a scenariusz napisali wspólnie Puzo i Coppola. Aktorzy występujący w filmie to m.in. Marlon Brando, Al Pacino, Robert Duvall, Diane Keaton oraz James Caan.
Film oparty na powieści Mario Puzo po mistrzowsku odzwierciedla chłodny obraz wychowania w sycylijskiej rodzinie. Wartości takie jak: tradycje, honor i odpowiedzialność za rodzinę doskonale przeplatają się z przemocą i zbrodnią.
Na skutek demonstracji w Madison Square Garden Francis Ford Coppola był zmuszony wykreślić ze scenariusza słowa: 'Mafia' i 'Cosa Nostra', a zastąpić je słowem: 'Rodzina'. "Ojciec Chrzestny" to wielopokoleniowa tradycja walki o prestiż 'Rodziny', a zarazem wyśmienite pokazanie prawdziwych wartości rodzinnych u imigrantów pochodzenia włoskiego w Ameryce w latach 1940- 50. Doskonale spleciona jest historia życia rodziny z brutalnym biznesem zbrodni, jaki ją łączy.
Już pierwsza scena ukazuje nam sens mocy i potęgi don Vito Corleone. Bonasera, który wierzył w Amerykę, w sprawiedliwość, uczciwość sędziów czuje się oszukany i przychodzi do Ojca Chrzestnego, aby ten wyrządził sprawiedliwość. Don Vito Corleone to człowiek, który rządzi się swoim własnym kodeksem moralnym; pomaga ludziom, którzy pokazują mu szacunek, którzy mu ufają i nie odrzucają jego przyjaźni.
Marlon Brando doskonale zagrał głowę rodziny o miękkim sercu w stosunku do swoich bliskich a także do ludzi, którzy go szanują, a zarazem człowieka, który jest głową jednej z największych Rodzin mafijnych w powojennym Nowym Jorku. Ojciec Chrzestny 'don Vito Corleone' ma własny system wartości, w jego Świecie za zbrodnię czeka kara a za przysługę należy zapłata (często w formie przysługi).
Pod wpływem zmian jakie dokonują się w Ameryce w tamtych latach stary don nie jest już tak elastyczny, daje się łatwo postrzelić i nieuchronnie następuje przejęcie obowiązków i odpowiedzialności za rodzinę wraz z wszystkimi tego konsekwencjami, z ojca na najmłodszego syna. Michael Corleone (aktor Al Pacino) przejmuje w konsekwencji rodzinne biznesy w warunkach, kiedy wszystkie pozostałe 'Rodziny' są przeciwko nim. Zamiarem Michael'a jest uregulowanie pozycji jego rodziny a później legalizacja wszystkich interesów ojca.

(filmweb.pl)

Lot Nad Kukułczym Gniazdem




Wywarł na mnie ogromne wrażenie! Był to film który obejrzałam ze względu na prezentacje maturalną, ale później wracałam do niego wielokrotnie. Jack Nicholson zagrał wprost genialnie! Za co otrzymał Oscara. Film dostał łącznie 5 Oscarów w kategorii;główna rola męska,główna rola kobieca, reżyseria, film, adaptacja filmowa. To jednak nie wszystko, był też nominowany w 4 innych kategoriach! Fabuła ; Pełen życia McMurphy ma nadzieję, że uda mu się bezboleśnie przetrzymać więzienie, jeśli będzie udawał wariata. Plan, z pozoru dobry, obraca się w klęskę, gdy trafia do domu dla psychicznie chorych. McMurphy stara się rozruszać naszpikowanych lekami pacjentów, co budzi sprzeciw Mildred Ratched, siostry przełożonej. Niedługo dowiaduje się, że w szpitalu ma zostać dłużej niż myślał. Wobec nowej sytuacji, w jakiej się znalazł namawia innych pacjentów do ucieczki, do czego oni przystają. Zdobywając sobie zaufanie niektórych z nich, kradnie autobus i wraz z kilkoma chorymi wyjeżdża, po czym wszystkich pakuje na jacht, legitymując się jako doktor pracujący w klinice i tak też przedstawiając swoich współtowarzyszy. Incydent ten, jak również libacja przez niego urządzona na oddziale szpitalnym prowadzi do zaostrzenia konfliktu między McMurphym a Ratched. To tylko część perypetii głównego bohatera. McMurphi jest 40-letnim kobieciarzem, hazardzistą, którego jednakże nie da się nie polubić. Stawia opór Siostrze Oddziałowej, na co nikt nigdy - w tym zakładzie się nie odważył. Film pokazuje, że trzeba próbować, walczyć, nie poddawać się, gdyż nie ma rzeczy nie możliwych.


To zdecydowanie 1 z najlepszych filmów i na pewno ponad czasowych.

(filmweb.pl)