wtorek, 22 czerwca 2010

Co nas kręci , co nas podnieca





Woody Allen znalazł w tym filmie godnego dla siebie następcę w osobie Larry'ego Davida. Boris Yellnikoff to wręcz archetypiczna postać allenowskiego kina: hipochondryk, neurotyk, obdarzony nieprzeciętną inteligencją aspołeczny typ, który w teorii powinien budzić antypatię, a przy bliższym przyjrzeniu się okazuje się sympatyczną, ekscentryczną "drama queen". Oczami Borisa poznajemy świat, w którym jest tylko jedna pewna rzecz – śmierć, cała reszta pozostaje w ciągłej fluktuacji. Głupcem jest ten, kto próbuje z tym faktem walczyć. O wiele lepiej jest po prostu płynąć z prądem. Pojawia się młoda dziewczyna, a wraz z nią uczucie? Podąż za nim. Pojawia się jeden facet, potem drugi – wejdź do trójkąta. Kończy się związek? Zaakceptuj to, następny partner jest już tuż obok. Oczywiście, jak to zwykle u Allena bywa, łatwiej jest coś powiedzieć, niż zrobić, co też staje się główną osią kolejnych przezabawnych sekwencji.
h"Co nas kręci, co nas podnieca" to fantastyczna zabawa rozpisana na kilka barwnych postaci okraszona całą masą ostrych, ironicznych i niezwykle trafnych dialogów. Boris w wykonaniu Davida jest oczywiście klasą samą dla siebie, ale warto zachwycić się też Patricią Clarkson i Evan Rachel Wood. Obie panie mają już na swoim koncie kilka interesujących ról, co nie zmienia faktu, że w tym filmie lśnią blaskiem niespotykanej jasności. Sam Allen zaś, który przez lata był uważany za mistrza ciętych ripost, tu przypomina nam o swej renomie. Kilka tekstów prawie na pewno przejdzie do kanonu i będzie równie chętnie przytaczanych, co cytaty z jego starszych produkcji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz