wtorek, 22 czerwca 2010

Zapach kobiety..


Oceniając film, warto zwrócić uwagę na niebanalny scenariusz, w którym melodramatyczny ton jest ograniczony i nie wysuwa się odpychająco na pierwszy plan, co w filmach o pokrewnej tematyce jest dość nagminne. Różne przeplatające się wątki są ciekawe, jedne realne i trochę smutne, drugie nieco naiwne, ale emanujące pozytywną energią, jednakże pierwsze skrzypce gra motyw przewodni, czyli temat niewiast. Odbieram to jako przyzwoite i według mnie nie działa ani na plus, ani nie odbiera wartości dzieła Bresta. Ogromnym pozytywem jest natomiast gra aktorska, a zwłaszcza Ala Pacino, którego kreacja to majstersztyk. Poziom trzyma także Chris O’ Donnell jako nieśmiały, acz charakterny młodzieniec i cała reszta obsady. Możemy także zaobserwować, jak radzi sobie, zdobywając jedne z pierwszych aktorskich szlifów niedawny zdobywca Oscara, Philip Seymour Hoffman w drugoplanowej, aczkolwiek dość istotnej roli. Inne mniej ważne (przynajmniej dla mnie) elementy filmowej sztuki, które żeby specjalnie się nie rozwlekać pominąłem, są na dobrym poziomie, nie podrzędnym czy wybitnym, ale po prostu dobrym. Film pełen smaczków, za które cenię go najbardziej, od których zacząłem i na których skończę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz