środa, 23 czerwca 2010

Gladiator


Na najwyższe uznanie zasługuje Ridley Scott, który po raz kolejny udowodnił, że jest doskonałym reżyserem. "Gladiatora" ogląda się z zapartym tchem i 155 minut projekcji mija prawie niepostrzeżenie. Film wypełniony jest akcją od samego początku po ostatnie minuty seansu. Zaczyna się doskonale pokazaną bitwą w Germanii a kończy nie mniej efektownym pojedynkiem i to właśnie sceny walk są tym, co we mnie wzbudziło największy zachwyt. Scott nie pokazał ich w sposób znany z amerykańskich superprodukcji z poprzednich lat, w których bitwy filmowane były na zasadzie "epizodów" - najpierw pokazywano jeden fragment bitwy, później drugi, a widz miał czas sobie wszystko dokładnie obejrzeć. Tutaj tego nie ma. Ujęcia zmieniają się ekspresowym tempie i niejednokrotnie oko nie jest w stanie nadążyć za pokazywanym obrazem. Dzięki temu reżyserowi udało się przedstawić prawdziwy chaos jakim jest bitwa, czy walka gladiatorów, gdzie nie ma żadnych zasad a liczy się jedynie szybkość i sprawność fizyczna Na pochwałę zasługują również odtwórcy głównych ról. Russel Crowe jako Maximus stworzył jedną z najlepszych kreacji w swojej karierze. Maximus w jego wykonaniu to twardy i niezłomny żołnierz, ale też kochający swoją rodzinę ojciec i mąż, który bardziej nad "wojaczkę" przekłada spokój domowego ogniska. Jego przeciwnik Kommodus, w tej roli Joaquin Phoenix, to szaleniec i tyran, który jest zdolny do największych podłości byle osiągnąć swój cel. Trzeba przyznać, że Phoenix doskonale sprawdził się w roli czarnego charakteru. Patrząc na niego ani przez chwilę nie wątpimy, że mamy do czynienia z człowiekiem gotowym na wszystko. Każdy jego gest, uśmiech, spojrzenie, wszystko to jest podszyte jakimś wewnętrznym złem, którego nie sposób przeoczyć.

(filmweb.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz