czwartek, 24 czerwca 2010

Iluzjonista


"Iluzjonista" to film baśniowy. Nie tylko ze względu na magiczne sztuki wykonywane przez głównego bohatera, ale przede wszystkim z uwagi na fabułę, która przywodzi na myśl opowieści czytanie dzieciom do poduszki. Chłopiec z włościańskiej rodziny zakochuje się z wzajemnością w pięknej księżniczce. Ich uczucie nie ma żadnych szans. Rodzina dziewczyny szybko i skutecznie rozdziela spotykającą po kryjomu parę. Spotkają się po latach w całkowicie odmiennych okolicznościach. Ona ma zostać żoną następcy tronu, on jest iluzjonistą znanym jako Eisenheim i przyciągającym swoimi występami tłumy widzów...
Zapewne dla wielu widzów historia opowiedziana w filmie Neila Burgera będzie przewidywalna. Brak tu zwrotów akcji, w które obfitował traktujący o rywalizacji dwóch magików "Prestiż" Christophera Nolana. Autentyczna magia "Iluzjonisty" tkwi jednak nie w tym, CO zostało opowiedziane, ale JAK to zrobiono.
Jako prawdziwy ekranowy czarodziej daje się poznać Dick Pope. Bez jego niezwykłych zdjęć "Iluzjonista" nie byłby tym samym filmem. Anglik, znany przede wszystkim ze współpracy z Mikiem Leigh, równie dobrze czuje się w ciasnych wnętrzach robotniczych mieszkań, znanych choćby z "Wszystko albo nic", co na przepięknych uliczkach czeskiej Pragi, gdzie realizował swój film Neil Burger. Monarchia austro-węgierska początku dwudziestego wieku zamienia się w obiektywie Pope'a w świat rodem ze starych, przykurzonych albumów. Zdjęcia są przygaszone, utrzymane w kolorze sepii, spowite delikatną mgiełką. W efekcie widz ma wrażenie, jakby znalazł się wewnątrz sennego marzenia albo przerzucał stare rodzinne fotografie.

(filmweb.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz